środa, 10 lutego 2016

Rozdział XXII

Po długiej przerwie zapraszam na nowy rozdział!  
P.S. Nowy szablon! Ten chyba zostanie na dłużej ;)

   ***   


     Znów stał w tamtym lesie, wpatrując się w nieruchomą sylwetkę jelenia. Znów czuł gorące, bijące serce zwierzęcia w swojej dłoni. Nie wiedział, dlaczego je wyrwał ani co miałby z nim zrobić. Czekał. W pewnym momencie powietrze zadrżało delikatnie, a pulsujący rytmicznie narząd zatrzymał swoją pracę.  Po chwili szmer wiatru ustał, a polanę znów wypełniła cisza.

     Wściekłość.  Od momentu spotkania z ojcem to jedyne, co czułem. Dopiero po fakcie uświadomiłem sobie, że byłem zbyt łaskawy. Pierwszy raz dokonałem zbiorowego morderstwa i wszystko robiłem za szybko. Przecież nikt mi nie zagrażał, donikąd się nie spieszyłem! Następnym razem nie zmarnuję tak okazji.
Dodatkowo mój umysł postanowił mnie wytrącić z równowagi, znowu podsyłając tego przeklętego jelenia. Całe wróżbiarstwo, znaczenie snów – to przecież bzdury i zabobony! Niestety dla świętego spokoju będę musiał zniżyć się do poziomu tej szopki i dowiedzieć się, czemu akurat to zwierzę mnie dręczy...
   ***   

     Po tym, co się wydarzyło w Pokoju Wspólnym ani ja, ani Carmen nie miałyśmy już siły ani ochoty wracać na imprezę. Zamiast tego, gdy już wygłosiłam tyradę pod tytułem „dlaczego to, co zrobiłaś było idiotyczne i nie miało szans powodzenia”, postanowiłyśmy odpocząć i najzwyczajniej w świecie pójść spać. Musiałam jednak przyznać, że niepowodzenie Ślizgonki bez większej szkody dla niej sprawiło, że ulżyło mi. Niestety, znając i Carmen, i Toma mogłam stwierdzić, że cała sprawa na tym się nie zakończy, ale przynajmniej nadeszła upragniona przeze mnie chwila spokoju.

     A skoro już jestem przy nim... Tego wieczoru kładłam się z myślą, że mimo iż Riddle zaserwował mi kolejną zagadkę, to przynajmniej tym razem łatwiej mi będzie szukać odpowiedzi. W końcu powód odporności na amortencję to bardziej ścisły kierunek poszukiwań niż „szeleszczące szepty, które przypominają mowę i mają wpływ na właściwości zaklęć dzięki niej generowanych”. Dlaczego trafiłam na tak skomplikowanego człowieka? A co ważniejsze – dlaczego, na brodę Merlina, postanowiłam go rozszyfrować?

     Niedzielę postanowiłam spędzić w bibliotece. Esej na Transmutację wciąż czekał na napisanie, jednak to nie jemu chciałam poświęcić uwagę. Zamiast tego od razu ruszyłam ku księgom poświęconym eliksirom, w szczególności tym miłosnym. Jednak gdy zbliżałam się do interesującego mnie działu, przy stoliku we wnęce okiennej ujrzałam jedyną osobę, której miałam nadzieję nie spotkać... Tom. Siedział pochylony nad jakąś książką, co chwilę przebiegając nerwowo długimi palcami przez kruczoczarne włosy. Wyglądał lepiej niż wczoraj, jednak ciemne sińce pod oczami wyraźnie odznaczały się na bladej twarzy. Chciałam zignorować go i po prostu zająć się swoimi sprawami, ale pytanie, które zadał chłopak, sprawiło, że zatrzymałam się w pół kroku.

     – Cecily? – zaczął, unosząc głowę i patrząc na mnie. – Co wiesz o jeleniach?

     Zamrugałam kilkakrotnie, otrząsając się z pierwszego szoku. Tom i jelenie? O co tu może chodzić? Po chwili jednak odpowiedziałam:
     – Ssaki parzystokopytne...

     – Nie o to mi chodzi. – Przerwał mi, zirytowany. – Co wiesz o ich symbolice? 

     Przechyliłam głowę, wpatrując się w chłopaka z uwagą. Czy żartował sobie? Nie... Był poważny, nawet bardziej niż zwykle. Podeszłam do stolika i odsunęłam sobie krzesło, zajmując miejsce naprzeciwko.

     – Jeleń, powiadasz... Właściwie dlaczego pytasz?

     – Po prostu pytam. Z ciekawości – odparł chłodnym, rzeczowym tonem. Splótł palce i położył dłonie na kartkach otwartej księgi. – Jeśli nic nie wiesz, to cię dłużej nie zatrzymuję.

     Usiłował wyglądać na mało zainteresowanego i pochylił się znowu nad swoją lekturą, jednak zdradziło go nerwowe ruchy palców. To musiało być dla niego naprawdę ważne... Odchyliłam się na krześle i jeszcze uważnej zmierzyłam chłopaka wzrokiem.

     – Może i nie wiem za wiele... Ale przynajmniej wiem, gdzie szukać. 

     Na te słowa Ślizgon podniósł głowę, a ja wskazałam podbródkiem opasłą księgę rozłożoną przed nim.

     – To, co teraz usiłujesz czytać, to stek bzdur. Jeśli nawet nauczyciel wróżbiarstwa tak twierdzi, to coś musi być na rzeczy.

     Spojrzał na mnie z uwagą i czymś na kształt... Nadziei? Zadowolona z takiego obrotu sprawy, kontynuowałam.

     – Jednak, jak wiesz... Nic za darmo. – Gdy to mówiłam, przez twarz Toma przebiegł cień uśmiechu. 

     Miałam niejasne przeczucie, jakby był wręcz zadowolony z mojego posunięcia. Odrzuciłam szybko tę myśl – była  zbyt abstrakcyjna. Jednak nie mogłam pozbyć się uczucia, jakbym sama z własnej woli wpasowywała się w jakiś dziwny plan Riddle’a. 

     – Ja pomogę tobie, a ty odpowiesz na moje pytania. 

     – Pytanie – zaoponował. 

     – Dobrze. Pytanie. – Zaakcentowałam końcówkę słowa. – A teraz zabierzmy się wreszcie do roboty.
   ***   

        Nie mogłem powstrzymać cienia uśmiechu wkradającego się na moje usta, gdy obserwowałem Cecily przy pracy. Nie wiedziała, w jakim naprawdę celu szuka tych informacji, a mimo to zgodziła się pomóc. Nie umiałem odpowiedzieć sobie, co mnie w niej w ogóle zainteresowało. Może zapał? Metodyczność? Jakiś spryt, inteligencja? W każdym razie coraz bardziej zaczynałem doceniać jej osobę. Co oczywiste, i bez niej dawałbym sobie świetnie radę, ale nie ulega wątpliwości, że była przydatna. Może wreszcie nadszedł czas, żeby przedstawić jej plan? Coraz bardziej miałem ochotę to zrobić, w końcu prędzej czy później wszystkiego się dowie... I czułem nieodpartą pokusę, żeby stało się to dzisiaj. Przy okazji mógłbym też dać jej obiecany prezent... Ale cóż, teraz wszystko zależy od niej. I od tego, czy wybierze właściwe pytanie. 

     Zauważywszy, że dziewczyna zerka na mnie znad swojej książki, mocniej skupiłem się na swojej lekturze. Moja chwila rozproszenia nie umknęła jednak jej uwadze.

     – Wszystko w porządku? Mam wrażenie, że jesteś jakiś nieswój – skomentowała, obdarzając mnie badawczym spojrzeniem.

     Nie odrywając wzroku od książki, odpowiedziałem.

     – W najlepszym porządku. – Po czym zdecydowałem się spojrzeć na moją rozmówczynię. – Ale dziękuję za troskę.

     Dziewczyna prychnęła, kręcąc głową. 

     – Coś się stało? – spytałem, podnosząc wzrok.

     – Nic. Po prostu... Nieważne. – Najwyraźniej postanowiła zakończyć temat, bo zapytała – Znalazłeś coś?

     – Nie – odrzekłem, zamykając księgę. – Nic sensownego. A ty?

     Spojrzała na mnie z satysfakcją w oczach.

     – Owszem. Posłuchaj tego. „W czasach starożytnych jelenia uznawano za łącznika między niebem a ziemią. Symbolizowała metafizyczny wymiar świata. W Grecji –” to mało ważne... O! „Dzisiaj eksperci uważają, że jeleń w snach stanowi obraz duszy, zaś pogoń za nim symbolizuje dążenie do prawdy o sobie.” – Dziewczyna zakończyła.

     – I już? Tylko tyle? – zapytałem, trochę zbyt gwałtownie.

     Cecily skinęła głową. 

     – Niestety tak. Najwyraźniej jelenie nie budziły aż tak wielkiego zainteresowania badaczy snów.

     – Snów? Kto tu mówił o snach? – Byłem pewien, że ani razu z moich ust nie padło to słowo...

     – Ty. – Odparła, a po chwili dodała – Pośrednio. Ta pierwsza książka, którą czytałeś, gdy weszłam... Nie wiem, do czego innego mogłaby ci się przydać pozycja „Symbolika snów według Theodora Burke”.

     – Rzeczywiście, masz rację. – odparłem, w duchu przeklinając własną głupotę. Od wczoraj nie zdążyłem w pełni wypocząć. Musiałem być bardziej zmęczony niż mi się wydawało... 

     – Cóż, tyle informacji będzie musiało mi wystarczyć. – Co prawda nie wiem, co spodziewałem się znaleźć... Ale biorąc pod uwagę tak abstrakcyjną dziedzinę jak odczytywanie snów, uzyskana wiedza nie była to znów tak niewielka jak się obawiałem.

     – W takim razie czas na rewanż. – Powiedziała dziewczyna, zamykając leżącą przed nią księgę i odsuwając ją na bok. Pochyliła się nad stolikiem tak, iż nasze twarze znalazły się w odległości kilku cali.

     – Czym są te sycząco-szeleszczące dźwięki, które z siebie wydajesz, zanim rzucisz zaklęcie, którego nie sposób odbić?
   ***   

     Mimo że twarz Toma jak zwykle wyrażała chłodną obojętność, oczy zdradzały, że wybrałam doskonałe pytanie. Uśmiechnęłam się w duchu i nim chłopak zdążył coś powiedzieć, dodałam jeszcze:

      – Tylko bez kłamstwa. Nie jestem głupia, zauważę, gdy będziesz kręcił.

     – Nie ufasz mi? – zapytał z przekąsem, odchylając się na krześle.

     Również się wyprostowałam.

     – Wiesz Tom... Jakoś nie do końca – odparłam, pozwalając sobie na cyniczny uśmiech.

     Kąciki jego ust drgnęły nieznacznie. Po chwili chłopak podniósł się z krzesła.

     – Dokąd się wybierasz? Nie doczekałam się odpowiedzi. – wstałam natychmiast i zagrodziłam Ślizgonowi drogę. Zatrzymał się zaledwie cal ode mnie tak, iż czułam jego ciepły oddech na mojej twarzy. Musiałam podnieść odrobinę głowę, by patrzeć Riddle’owi prosto w oczy i przez chwilę staliśmy tak, mierząc się wzrokiem. On jednak szybko przerwał ciszę.

     – To nie jest odpowiednie miejsce na taką rozmowę – powiedział niemal szeptem. Niski, gardłowy, wręcz zmysłowy głos chłopaka sprawił, że poczułam się nieswojo. Poczułam, jak policzki mi płoną i speszona opuściłam wzrok i ustąpiłam z drogi. Tom wyminął mnie i wyszliśmy z biblioteki na korytarz. 

     Spodziewałam się, że pójdziemy do Pokoju Życzeń, jednak zamiast pójść schodami do góry, Tom skierował się na dół.

     – Dokąd idziemy? – zapytałam, zrównawszy z nim krok.

     – Zobaczysz – odparł tajemniczo. – Mogę ci jednak zagwarantować, że będziesz usatysfakcjonowana. 

     Z jego spojrzenia wyczytałam, że niczego więcej się póki co nie dowiem. Szliśmy dalej w milczeniu, mijając obojętnie pojedyńczych uczniów włóczących się po korytarzach. W końcu na pierwszym piętrze przestaliśmy schodzić w dół. Usiłowałam przypomnieć sobie jakieś szczególne miejsce, do którego mogliśmy zmierzać, jednak nic mi nie przychodziło do głowy. W końcu dotarliśmy... Do damskiej łazienki.

     – Jesteś pewien? – spytałam. To było zbyt niedorzeczne!

     – Tak – odparł krótko, przepuszczając mnie w drzwiach. 

     Z zaskoczeniem zauważyłam, że Tom podszedł do ustawionych w krąg umywalek i zaczął wydawać z siebie te dziwne syczące dźwięki. Nie wiedziałam, co się dzieje... I w tym momencie umywalki rozstąpiły się, a jedna z nich zniknęła pod posadzką. Na środku łazienki zaś pojawił się otwór. Zafascynowana, podeszłam do jego skraju. Spojrzałam w dół, nie dostrzegłam jednak dna. Odwróciłam się, lecz nie zdążyłam nic powiedzieć, bo w tym momencie usłyszałam głos Toma.

     – Wskakuj. Prawda czeka na dole.

6 komentarzy:

  1. Ciekawe, ale trochę za krótkie. Czegoś mi tu brakuje. Sama do końca nie wiem czego. Poza tym, myślę, że Tom nie zdradził by swojego, jednego z największych sekretów, od tak. (Tam musi być jakiś haczyk.)
    Jeśli chodzi o szablon, to jest zdecydowanie lepszy niż poprzedni, ale spotkałam go już na kilku blogach. (Pomimo to, bardzo mi się podoba.)

    Pozdrawiam i życzę weny.
    Rosa

    OdpowiedzUsuń
  2. Szablon bardzo mi się podoba :) Jest o niebo lepszy od poprzedniego.
    Jak dla mnie, krótko trochę. Czuję się nienasycona. Rozdział pochłonęłam błyskawicznie i gdy dotarło do mnie, że to już koniec rozdziału zasmuciłam się. Chciałbym jeszcze więcej przeczytać.
    Tak jak poprzedniczka uważam, że Tom tak szybko nie pokazałby Cecily swojego największego wówczas sekretu. Chyba, że miałby mocną gwarancję, że ona nic a nic nie powie.
    Czekam niecierpliwie na nowy rozdział. Ciekawi mnie dalszy ciąg zdarzeń. Obstawiam, że Tom pokaże Cecily bazyliszka... Chyba, że masz inne plany...
    Życzę dużo weny!
    Pozdrawiam
    Lauren

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Niestety nie jestem w stanie Ci tego powiedzieć. Obecnie muszę skupić się na przygotowaniach do matury, więc najwcześniej rozdział powstanie na przełomie maja i czerwca.
      Pozdrawiam,
      Cecily

      Usuń
  4. Wspaniały czekam na następny rozdział 😀😊☺

    OdpowiedzUsuń
  5. Kuuuurdeeee, ale jestem podjarana! Tom, czyś Ty oszalał?! Pokazujesz jej Komnatę i chcesz dać... omg, czyżby horkruksa? Dziwne, że nie skłamał, albo nie zmienił jej pamięci jak wujowi. To znaczy, że musi mieć wobec niej jakieś plany... W ogóle przy ostatnim rozdziale, kiedy Tom sięgnął po kieliszek z eliksirem, ryczałam ze śmiechu ładnych kilka minut zanim mogłam czytać dalej.
    Żeby nie było, że ciągle schlebiam - czasami robisz błędy w interpunkcji przy dialogach i parę razy zmieniłaś czas narracyjny, nad stylem też musisz jeszcze trochę popracować, ale... Nie wiem, jak to zrobiłaś. Te błędy mi w ogóle nie przeszkadzają! Czytam z przyjemnością! No i... Goodness, I should not be falling for Tom. Co Ty ze mną zrobiłaś?

    Życzę dużo weny i czekam na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń