wtorek, 29 grudnia 2015

Rozdział XXI


Przepraszam za tak długą przerwę w dodawaniu rozdziałów! Niestety nawał pracy mnie przytłoczył, jednak postanowiłam wykorzystać produktywnie przerwę świąteczną! Zapraszam do lektury!
P.S. Jak wam się podoba nowy szablon, dzieło Eveline Dee z Panda Graphics?

   ***   

            Nie myliłam się – gdy zjawiłam się w Pokoju Wspólnym, impreza trwała już w najlepsze. Dźwięki trąbki, saksofonu czy kontrabasu wydobywające się z magicznie wzmocnionego gramofonu wypełniały pomieszczenie, a jazzowe brzmienia sprawiały, że tylko nieliczni podpierali ściany. Parkiet wypełniały uśmiechnięte pary oraz co odważniejsi soliści, najczęściej już po paru Ognistych Whisky. Kanapy i fotele zostały przesunięte pod ściany, dając większą przestrzeń do tańca, a pod sufitem umieszczono małe lampki, nadając lochom niespotykane tu zazwyczaj ciepło i blask. Draperie mieniące się zielenią, srebrem i czernią nadawały sali szyku i elegancji, nie tworząc jednocześnie wrażenia kiczu. Ogień w kominku płonął tak mocno jak nigdy, dodatkowo rozświetlając pokój. Musiałam przyznać, że ekipa Abraxasa zajmująca się dekoracjami spisała się na medal, a stworzona atmosfera zachęcała do zabawy.
            Wciąż stojąc przy drzwiach do dormitorium, wypatrywałam znajomych twarzy. W chwili, gdy już mi się wydawało, że ujrzałam w tłumie tańczących Carmen i zamierzałam do niej podejść, usłyszałam dobrze znany głos po mojej prawej.

            – Jak ci się podoba? – spytał Abraxas, podając mi z uśmiechem kieliszek szampana, który przyjęłam ze skinięciem głowy.

            – Wygląda niesamowicie. Nie wyobrażałam sobie nawet, że wystarczy kilka dekoracji i Pokój Wspólny może tak wyglądać! – powiedziałam ze szczerym zachwytem w głosie.

            Chłopak uśmiechnął się zawadiacko, a prawą rękę zanurzył w swoich platynowoblond włosach, tarmosząc je. 

            – Lata praktyki – odparł z dumą w głosie, omiatając wzrokiem salę. Po chwili jego spojrzenie ponownie spoczęło na mnie i w stalowoszarych oczach dostrzegłam nieznany mi dotąd błysk.

            – Zatańczysz ze mną? – spytał w końcu, podając dłoń jak na dżentelmena przystało.

          – Chętnie. – Przyjęłam dłoń, lekko zaskoczona propozycją. Abraxas  uśmiechnął się szeroko i jednym machnięciem różdżki odesłał nasze kieliszki na najbliższy mebel. Przeszliśmy na parkiet akurat w momencie, gdy zaczynała się wolniejsza piosenka. Malfoy delikatnie ujął mnie w talii i po chwili zaczęliśmy sunąć po parkiecie.

            Wszystko byłoby cudownie, gdybym tylko umiała się zrelaksować i dać porwać chwili. Nie mogłam jednak zapomnieć o Carmen i jej głupim planie, przez co cały czas zerkałam ponad ramieniem chłopaka, wypatrując Ślizgonki.

            – Coś nie tak? – spytał Abraxas, dostrzegając moje nerwowe zachowanie.

            – Nie. Przepraszam. – Uśmiechnęłam się nieco sztucznie. – Po prostu...

            I wtedy mnie zamurowało. Odnalazłam wreszcie wzrokiem Carmen, która stała przy barku, przygotowując drinka. Wyjmowała właśnie małą fiolkę, z której następnie dodała kilka kropel płynu do kieliszka.

            Nie mogłam uwierzyć, że to sie dzieje naprawdę. Na wpół świadomie zatrzymałam się w pół kroku, a moja dłoń powędrowała do ust. Ułamek sekundy później Abraxas również się zatrzymał. Kątem oka widziałam, że patrzy na mnie z niepokojem, po czym szuka wzrokiem, co tak bardzo mnie poruszyło. Zdążył tylko zobaczyć, jak Carmen odchodzi od barku, niosąc w dłoni kieliszek wypełniony jasnoczerwonym płynem. 

            – Cece... O co chodzi? – spytał z niepokojem, wciąż jedną ręką obejmując mnie w talii.

            – Ja... Przepraszam cię. Muszę... Zaraz wrócę – powiedziałam nieskładnie, wyswobadzając sie z uścisku chłopaka. Nie odeszłam jednak daleko. Poczułam, jak Abraxas delikatnie położył swoją dłoń na moim ramieniu.

            – Powiedz, proszę. Mogę ci pomóc – szepnął.

            – Nie – odparłam, chcąc jak najszybciej dostać się do dziewczyny, jednak ona okazała się za szybka. Dochodziła właśnie do podpitego Avery’ego, który stał w okolicach wejścia do Pokoju Wspólnego i zaczęła z nim rozmawiać, jednocześnie podając mu drinka, którego ten przyjął z uśmiechem.

            – Za późno. – Słowa te wypłynęły z mioch ust, zanim zdążyłam pomyśleć. Cofnęłam się o krok, by zrównać się z Abraxasem, po omacku chwytając jego dłoń. Nie działałam racjonalnie. Nie ważne, jak bardzo się odgrażałam, że Carmen mnie nie obchodzi, że jej zachowanie jest mi obojętne, to gdzieś tam w głębi wciąż się przejmowałam. Nie chciałam stracić naszej relacji przez jej głupotę. 

            Na wpół świadomie rejestrowałam, że Abraxas mówi coś do mnie zaniepokojony moim niecodziennym zachowaniem. Do moich uszu nie docierał sens jego słów, nie słyszałam muzyki wciąż sączącej się z gramofonu. W tym momencie istniał dla mnie tylko tamten kieliszek, którego zawartość w każdej chwili Avery mógł wypić...

   ***   

            Czas na ostatni przystanek w tej zapchlonej dziurze Little Hangleton. Wciąż nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego potomkowie Slytherina tu zamieszkali. Dlaczego upadli tak nisko, żyjąc w ukryciu, za najwyższą formę rozrywki mając straszenie miejscowej dzieciarni? Co poszło nie tak? Miałem pewność tylko w jednej kwestii – musiałem odciąć się od tej tak zwanej rodziny. Nie mogłem pozwolić, by ich reputacja zbrukała moje imię.

            Z impetem wpadłem do baraku, który Morfin Gaunt nazywał domem. Drzwi uderzyły z hukiem o ścianę, zwisając krzywo na przerdzewiałych zawiasach. Od razu zauważyłem skuloną postać nachyloną nad koślawym stolikiem z butelką taniego alkoholu w dłoni. Podniosła głowę, odgarniając z oczu przetłuszczone, ciemne kłaki. Gdy tylko Gaunt mnie spostrzegł swoimi rozbieganymi oczkami, wyciągnął z fałd brudnego ubrania nóż i zaczął wykrzykiwać mało zrozumiałe groźby. Niedobrze mi się robiło na sam jego widok. Czarodziej z takim rodowodem... Teraz bardziej podobny do szczura w rynsztoku niż do człowieka.

            – Nie mam na to czasu – warknąłem bardziej do siebie niż do niego. Ogłuszyłem go, a gdy ten padł na ziemię, podszedłem bliżej. Przycisnąłem jego tors stopą na wypadek, gdyby za wcześnie się wybudził i przystąpiłem do działania. Musiałem wszczepić mu sztuczne wspomnienie, by ten myślał, iż dokonał morderstwa, za które ja byłem odpowiedzialny oraz wymazać mu całkowicie z pamięci moją osobę.

            Procedura trwała krócej niż się spodziewałem, ale wciąż była dla mnie niezwykle obciążająca. Nie miałem więcej eliksiru wzmacniającego... Nie przewidziałem, że będę go potrzebował. Chwiejnym krokiem wydostałem się z budynku akurat gdy Morfin zaczął się wybudzać. Teraz musiałem się tylko teleportować i dostać z powrotem do Hogwartu... Nie padając po drodze ze zmęczenia.

   ***   

            Zastygłam na środku parkietu. Wypije? Nie wypije? Ktoś się zorientuje? Poczułam silne ramię Abraxasa obejmujące mnie w pasie. Musiał pomyśleć, że mi odbiło...

            – Abraxas... Mam jedną prośbę – powiedziałam, odwracając się do chłopaka, jednocześnie kątem oka wciąż obserwując Avery’ego. – Nie pytaj.

            Tak, teraz musiał być wręcz pewien, że mi odbiło, jednak obdarzył mnie tylko badawczym spojrzeniem i wyciągnął rękę, by założyć mi za ucho niesforny kosmyk.

            – Jak sobie życzysz – odparł. 

            Jego palce już chwyciły pasmo moich włosów, gdy nagle Avery uniósł kieliszek... Natychmiast obróciłam głowę, niemal uderzając nią o dłoń Abraxasa, a w tym samym czasie drzwi do Pokoju Wspólnego otworzyły się z impetem. Avery momentalnie opuścił rękę dzierżącą napój, a zaskoczony moim nagłym ruchem Malfoy również spojrzał w kierunku wejścia. Wszyscy obecni umilkli i pomimo skocznej muzyki w tle atmosfera momentalnie zgęstniała. Przez otwór w ścianie przechodził właśnie wykończony do granic możliwości... Tom Riddle. Rozejrzał się uważnie po twarzach imprezowiczów, zaskoczony takim nagłym zainteresowaniem. Nie zastanawiając się długo, wyrwał Avery’emu z dłoni kieliszek i uniósł go do góry.

            – Coś się stało? Niech zabawa trwa! – Po czym pociągnął łyk trunku i oddał go właścicielowi. Ślizgoni natychmiast podchwycili toast i wrócili do zabawy, tracąc zainteresowanie chłopakiem.

            Widziałam przerażenie w oczach Carmen, gdy Riddle podniósł oczy, by spojrzeć na dziewczynę. Spodziewałam się ujrzeć nieobecne, odurzone spojrzenie, lecz ujrzałam coś innego, coś, co nawet z mojego miejsca mroziło krew w żyłach. Chłopak zmrużył oczy, a w czarnych tęczówkach zatańczyły niemal szaleńcze błyski. Zbliżył się do Ślizgonki i szepnął jej coś na ucho, po czym odwrócił się i powlókł się ku dormitorium. Avery natychmiast ruszył za nim, a z tłumu wyłoniły się również sylwetki Lestrange’a i Prince’a, które także podążyły w ślad za nimi. Carmen zaś stała tak jak wcześniej, jakby była niezdolna, by się poruszyć. 

            – Przepraszam na moment. – Z Abraxasem spojrzeliśmy na siebie, wypowiadając jednocześnie te same słowa. Obdarzyliśmy siebie nawzajem bladymi uśmiechami i każde z nas skierowało się w swoją stronę – ja podeszłam do Carmen, chłopak zaś ruszył do męskiego dormitorium, gdzie chwilę wcześniej zniknął Wewnętrzny Krąg.

            Przedarłam się przez tłum tańczących i chwyciłam Carmen za łokieć, wybudzając ją z transu. Wydała z siebie coś na kształt zduszonego krzyku i spojrzała na mnie mętnym wzrokiem.

            – J-ja... On... – Usiłowała coś wyjąkać. W tym momencie minął nas Prince, niemal biegnąc ku wyjściu. 

            Pociągnęłam Carmen, szepcząc – Nie tutaj. Chodź do dormitorium.

            Przytaknęła, wciąż nieobecna duchem, dając się przeprowadzić przez całą długość Pokoju Wspólnego i dalej do naszej sypialni.

            – Co ci powiedział? – spytałam prosto z mostu, gdy tylko dziewczyna usiadła na łóżku.

            Nerwowo obgryzając paznokcie, Carmen uniosła w końcu głowę.

            – On wie. Nie wiem skąd, ale wie – powiedziała niemal płaczliwym tonem, chowając twarz w dłoniach.

            – Jak to? Przecież ta substancja nie ma smaku... I w dodatku nie podziałała na niego! – odparłam z niedowierzaniem.

            – Właśnie wiem! Ale jak inaczej wytłumaczysz słowa „pyszna amortencja, panno Runcorn”? – wydusiła z siebie, patrząc na mnie z przerażeniem.

9 komentarzy:

  1. Na wstępnie:
    Co to jest za szablon? Jest okropny! Literki wychodzą po za stronę tej książki. Nie podoba mi się także ten pionowy napis. Lewa kolumna mnie wręcz odrzuca. Gadżety ładnie wyglądają w słupku. Brakuje mi tu nagłówka. Poprzedni był lepszy.
    Moim zdaniem autorka szablonu się nie postarała.
    A teraz rozdział.
    Jest przecudowny. Zatkało mnie, kiedy Riddle wypił amortencję. Myślałam, że na niego zadziała, a tu takie zaskoczenie... Przynajmniej byłoby śmiesznie. Zakochany Tomuś :)
    Niby eliksir powinien zadziałać. Ale z drugiej strony Riddle począł się pod wpływem amortencji. I tak po cichutku możemy stwierdzić, że być może zapobiegł innemu Voldemortowi. Dobry z niego chłopak :D
    A jeśli ta amortencja później na niego zadziała?
    Czekam z ogromną niecierpliwością na kolejny rozdział!
    Pisz szybko!
    Szczęśliwego nowego roku!
    Życzę weny :)
    Pozdrawiam
    Lauren
    P.S. U mnie jest nowy rozdział :) Wpadnij i napisz komentarz, bo mi smutno, gdy ich nie ma :(
    P.S. Nowy rok napisałam małą literą, bo życzę ci szczęśliwego całego nowego roku 2016, a nie tylko 1 stycznia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do szablonu - jak go zobaczyłam, zakochałam się, ale dopiero potem dotarło do mnie, jak mało praktyczny może być... Dziękuję za opinię - chyba będę musiała pomyśleć o zmianie...
      Powiem tak - dobrze kminisz z amortencją, został pod jej wpływem poczęty i niektórzy twierdzą, że przez to nie potrafi kochać. Jak jest naprawdę (a przynajmniej u mnie)... Zobaczysz ;)
      Dziękuję i również życzę wszystkiego dobrego w (całym!) nowym roku!
      Pozdrawiam,
      Cecily

      Usuń
  2. Poprzedni szablon wydawał mi się lepszy. Był bardziej przejrzysty i łatwiej było cokolwiek znaleźć.
    A jeśli chodzi o rozdział, to wydaje mi się, że jest trochę krótki.
    Prawdę mówiąc myślałam, że Riddle po wypiciu Amortencji spojrzy na Cecil i się zauroczy, ale byłoby to strasznie banalne.
    Swoją drogą, bardzo kibicuję Abraxasowi. Mogłoby być ciekawie, jeśli Cecil i on by się spiknęli xD

    Pozdrawiam, życzę bardzo dużo weny w nadchodzącym roku i wszystkiego dobrego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za opinię o szablonie - chyba będę musiała go zmienić...
      Uff, całę szczęście, że nawet nie zamierzałam wejść na drogę banałów :P
      Abraxas jest przeszczęśliwy, słysząc, że trzymasz za niego kciuki ;) Jeszcze zobaczymy, co wyjdzie z jego relacji z Cecily...
      Dziękuję i nawzajem! Oby nowy rok był najlepszy z dotychczasowych lat!
      Pozdrawiam,
      Cecily

      Usuń
  3. Hej :)
    Rozdział przeczytałam już przedwczoraj, ale nie chciałam znowu komentować z Anonima, a tak by niestety wyszło xd. Rozdział bardzo mi się podobał, szczególnie jak Tom wykończony wrócił do pokoju wspólnego (może dlatego, że sama wizja wykończonego Toma i fakt, że Cecily mogła go zobaczyć w takim stanie niesamowicie mnie nakręcała). Niestety, zobaczyli go wszyscy Ślizgoni (sic!), a do tego biedak napił się jeszcze Amortencji. I tu mnie szczerze mówiąc zaskoczyłaś, bo nawet ja myślałam, że nikt nie jest w stanie się jej oprzeć. Suprajs, jednak Tom to Tom. Cecily będzie miała zagadkę do rozwiązania, no i przynajmniej kolejnego biedaka, Avery'ego, nie spotkało to, co miało. Dodam jeszcze, że rozdział był bardzo krótki - ledwo się rozkręcałam a tu cięcie, ale mam nadzieję, że kolejny nam to jakoś wynagrodzi, chociażby szybkością pojawienia się :D
    Ps. Jeśli chodzi o szablon, wydaje mi się kompletnie niepraktyczny, na telefonie jednak czyta się dobrze. Ale jest cytat, a ja lubię cytaty :)
    Szczęśliwego Nowego Roku
    Nija

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mmm, dobrze wiedzieć, że takie rzeczy Cię kręcą :P
      Cieszę się, że Ci się podobał rozdział! Postaram się jak najszybciej napisać kolejny, ale niestety nic nie mogę obiecać...
      P.S. Ech... Wychodzi na to, że nowy szablon to porażka. Zmiana jest nieunikniona...
      Dziękuję i pozdrawiam,
      Cecily

      Usuń
  4. Czy nie chciałabyś spróbwać swoich sił w pisaniu na PBF?
    To tylko moja mała propozycja, w razie pytań zostawiam namiar na siebie w postaci gadu i link do forum. :)
    gg 8660039
    http://magiclullaby.forumpl.net/

    OdpowiedzUsuń
  5. Zakochałam się w tym blogu. Czytam na telefonie, więc z szablonem nie mam problemów. Kiedy nowy rozdział?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! :D
      Co do rozdziału - powinien pojawić się na dniach, jest prawie gotowy!

      Pozdrawiam,
      Cecily

      Usuń