Po długiej przerwie zapraszam na nowy rozdział!
P.S. Nowy szablon! Ten chyba zostanie na dłużej ;)
P.S. Nowy szablon! Ten chyba zostanie na dłużej ;)
Znów stał w tamtym lesie, wpatrując się w
nieruchomą sylwetkę jelenia. Znów czuł gorące, bijące serce zwierzęcia w swojej
dłoni. Nie wiedział, dlaczego je wyrwał ani co miałby z nim zrobić. Czekał. W
pewnym momencie powietrze zadrżało delikatnie, a pulsujący rytmicznie narząd
zatrzymał swoją pracę. Po chwili szmer wiatru
ustał, a polanę znów wypełniła cisza.
Wściekłość. Od momentu spotkania z ojcem to jedyne, co
czułem. Dopiero po fakcie uświadomiłem sobie, że byłem zbyt łaskawy. Pierwszy
raz dokonałem zbiorowego morderstwa i wszystko robiłem za szybko. Przecież nikt
mi nie zagrażał, donikąd się nie spieszyłem! Następnym razem nie zmarnuję tak
okazji.
Dodatkowo
mój umysł postanowił mnie wytrącić z równowagi, znowu podsyłając tego
przeklętego jelenia. Całe wróżbiarstwo, znaczenie snów – to przecież bzdury i
zabobony! Niestety dla świętego spokoju będę musiał zniżyć się do poziomu tej
szopki i dowiedzieć się, czemu akurat to zwierzę mnie dręczy...
Po tym, co
się wydarzyło w Pokoju Wspólnym ani ja, ani Carmen nie miałyśmy już siły ani
ochoty wracać na imprezę. Zamiast tego, gdy już wygłosiłam tyradę pod tytułem
„dlaczego to, co zrobiłaś było idiotyczne i nie miało szans powodzenia”,
postanowiłyśmy odpocząć i najzwyczajniej w świecie pójść spać. Musiałam jednak
przyznać, że niepowodzenie Ślizgonki bez większej szkody dla niej sprawiło, że
ulżyło mi. Niestety, znając i Carmen, i Toma mogłam stwierdzić, że cała sprawa
na tym się nie zakończy, ale przynajmniej nadeszła upragniona przeze mnie chwila
spokoju.
A skoro już
jestem przy nim... Tego wieczoru kładłam się z myślą, że mimo iż Riddle
zaserwował mi kolejną zagadkę, to przynajmniej tym razem łatwiej mi będzie
szukać odpowiedzi. W końcu powód odporności na amortencję to bardziej ścisły
kierunek poszukiwań niż „szeleszczące szepty, które przypominają mowę i mają
wpływ na właściwości zaklęć dzięki niej generowanych”. Dlaczego trafiłam na tak
skomplikowanego człowieka? A co ważniejsze – dlaczego, na brodę Merlina,
postanowiłam go rozszyfrować?
Niedzielę
postanowiłam spędzić w bibliotece. Esej na Transmutację wciąż czekał na
napisanie, jednak to nie jemu chciałam poświęcić uwagę. Zamiast tego od razu
ruszyłam ku księgom poświęconym eliksirom, w szczególności tym miłosnym. Jednak
gdy zbliżałam się do interesującego mnie działu, przy stoliku we wnęce okiennej
ujrzałam jedyną osobę, której miałam nadzieję nie spotkać... Tom. Siedział
pochylony nad jakąś książką, co chwilę przebiegając nerwowo długimi palcami
przez kruczoczarne włosy. Wyglądał lepiej niż wczoraj, jednak ciemne sińce pod
oczami wyraźnie odznaczały się na bladej twarzy. Chciałam zignorować go i po
prostu zająć się swoimi sprawami, ale pytanie, które zadał chłopak, sprawiło,
że zatrzymałam się w pół kroku.
– Cecily? –
zaczął, unosząc głowę i patrząc na mnie. – Co wiesz o jeleniach?
Zamrugałam
kilkakrotnie, otrząsając się z pierwszego szoku. Tom i jelenie? O co tu może
chodzić? Po chwili jednak odpowiedziałam:
– Ssaki parzystokopytne...
– Nie o to mi chodzi. – Przerwał mi, zirytowany. –
Co wiesz o ich symbolice?
Przechyliłam
głowę, wpatrując się w chłopaka z uwagą. Czy żartował sobie? Nie... Był
poważny, nawet bardziej niż zwykle. Podeszłam do stolika i odsunęłam sobie
krzesło, zajmując miejsce naprzeciwko.
– Jeleń,
powiadasz... Właściwie dlaczego pytasz?
– Po prostu
pytam. Z ciekawości – odparł chłodnym, rzeczowym tonem. Splótł palce i położył
dłonie na kartkach otwartej księgi. – Jeśli nic nie wiesz, to cię dłużej nie
zatrzymuję.
Usiłował
wyglądać na mało zainteresowanego i pochylił się znowu nad swoją lekturą,
jednak zdradziło go nerwowe ruchy palców. To musiało być dla niego naprawdę
ważne... Odchyliłam się na krześle i jeszcze uważnej zmierzyłam chłopaka
wzrokiem.
– Może i nie
wiem za wiele... Ale przynajmniej wiem, gdzie szukać.
Na te słowa
Ślizgon podniósł głowę, a ja wskazałam podbródkiem opasłą księgę rozłożoną
przed nim.
– To, co
teraz usiłujesz czytać, to stek bzdur. Jeśli nawet nauczyciel wróżbiarstwa tak
twierdzi, to coś musi być na rzeczy.
Spojrzał na
mnie z uwagą i czymś na kształt... Nadziei? Zadowolona z takiego obrotu sprawy, kontynuowałam.
– Jednak,
jak wiesz... Nic za darmo. – Gdy to mówiłam, przez twarz Toma przebiegł cień
uśmiechu.
Miałam niejasne przeczucie, jakby był wręcz zadowolony z mojego posunięcia. Odrzuciłam szybko tę myśl – była zbyt abstrakcyjna. Jednak nie mogłam pozbyć się uczucia, jakbym sama z własnej woli wpasowywała się w jakiś dziwny plan Riddle’a.
Miałam niejasne przeczucie, jakby był wręcz zadowolony z mojego posunięcia. Odrzuciłam szybko tę myśl – była zbyt abstrakcyjna. Jednak nie mogłam pozbyć się uczucia, jakbym sama z własnej woli wpasowywała się w jakiś dziwny plan Riddle’a.
– Ja pomogę
tobie, a ty odpowiesz na moje pytania.
– Pytanie –
zaoponował.
– Dobrze. Pytanie.
– Zaakcentowałam końcówkę słowa. – A teraz zabierzmy się wreszcie do roboty.
Nie mogłem powstrzymać cienia uśmiechu
wkradającego się na moje usta, gdy obserwowałem Cecily przy pracy. Nie
wiedziała, w jakim naprawdę celu szuka tych informacji, a mimo to zgodziła się
pomóc. Nie umiałem odpowiedzieć sobie, co mnie w niej w ogóle zainteresowało.
Może zapał? Metodyczność? Jakiś spryt, inteligencja? W każdym razie coraz
bardziej zaczynałem doceniać jej osobę. Co oczywiste, i bez niej dawałbym sobie
świetnie radę, ale nie ulega wątpliwości, że była przydatna. Może wreszcie
nadszedł czas, żeby przedstawić jej plan? Coraz bardziej miałem ochotę to
zrobić, w końcu prędzej czy później wszystkiego się dowie... I czułem nieodpartą pokusę, żeby stało się to dzisiaj. Przy okazji mógłbym też dać jej obiecany prezent... Ale cóż, teraz wszystko zależy od niej. I od tego, czy
wybierze właściwe pytanie.
Zauważywszy,
że dziewczyna zerka na mnie znad swojej książki, mocniej skupiłem się na swojej
lekturze. Moja chwila rozproszenia nie umknęła jednak jej uwadze.
– Wszystko w
porządku? Mam wrażenie, że jesteś jakiś nieswój – skomentowała, obdarzając mnie
badawczym spojrzeniem.
Nie odrywając wzroku od książki,
odpowiedziałem.
– W
najlepszym porządku. – Po czym zdecydowałem się spojrzeć na moją rozmówczynię.
– Ale dziękuję za troskę.
Dziewczyna
prychnęła, kręcąc głową.
– Coś się
stało? – spytałem, podnosząc wzrok.
– Nic. Po prostu...
Nieważne. – Najwyraźniej postanowiła zakończyć temat, bo zapytała – Znalazłeś
coś?
– Nie –
odrzekłem, zamykając księgę. – Nic sensownego. A ty?
Spojrzała na
mnie z satysfakcją w oczach.
– Owszem.
Posłuchaj tego. „W czasach starożytnych jelenia uznawano za łącznika między
niebem a ziemią. Symbolizowała metafizyczny wymiar świata. W Grecji –” to mało
ważne... O! „Dzisiaj eksperci uważają, że jeleń w snach stanowi obraz duszy,
zaś pogoń za nim symbolizuje dążenie do prawdy o sobie.” – Dziewczyna zakończyła.
– I już?
Tylko tyle? – zapytałem, trochę zbyt gwałtownie.
Cecily skinęła głową.
Cecily skinęła głową.
– Niestety
tak. Najwyraźniej jelenie nie budziły aż tak wielkiego zainteresowania badaczy
snów.
– Snów? Kto
tu mówił o snach? – Byłem pewien, że ani razu z moich ust nie padło to słowo...
– Ty. –
Odparła, a po chwili dodała – Pośrednio. Ta pierwsza książka, którą czytałeś,
gdy weszłam... Nie wiem, do czego innego mogłaby ci się przydać pozycja „Symbolika
snów według Theodora Burke”.
–
Rzeczywiście, masz rację. – odparłem, w duchu przeklinając własną głupotę. Od
wczoraj nie zdążyłem w pełni wypocząć. Musiałem być bardziej zmęczony niż mi
się wydawało...
– Cóż, tyle informacji będzie musiało mi
wystarczyć. – Co prawda nie wiem, co spodziewałem się znaleźć... Ale biorąc pod
uwagę tak abstrakcyjną dziedzinę jak odczytywanie snów, uzyskana wiedza nie
była to znów tak niewielka jak się obawiałem.
– W takim
razie czas na rewanż. – Powiedziała dziewczyna, zamykając leżącą przed nią
księgę i odsuwając ją na bok. Pochyliła
się nad stolikiem tak, iż nasze twarze znalazły się w odległości kilku cali.
– Czym są te
sycząco-szeleszczące dźwięki, które z siebie wydajesz, zanim rzucisz zaklęcie,
którego nie sposób odbić?
Mimo że
twarz Toma jak zwykle wyrażała chłodną obojętność, oczy zdradzały, że wybrałam
doskonałe pytanie. Uśmiechnęłam się w duchu i nim chłopak zdążył coś
powiedzieć, dodałam jeszcze:
– Tylko bez kłamstwa. Nie jestem głupia, zauważę, gdy będziesz kręcił.
– Tylko bez kłamstwa. Nie jestem głupia, zauważę, gdy będziesz kręcił.
– Nie ufasz
mi? – zapytał z przekąsem, odchylając się na krześle.
Również się
wyprostowałam.
– Wiesz
Tom... Jakoś nie do końca – odparłam, pozwalając sobie na cyniczny uśmiech.
Kąciki jego
ust drgnęły nieznacznie. Po chwili chłopak
podniósł się z krzesła.
– Dokąd się
wybierasz? Nie doczekałam się odpowiedzi. – wstałam natychmiast i zagrodziłam
Ślizgonowi drogę. Zatrzymał się zaledwie cal ode mnie tak, iż czułam jego
ciepły oddech na mojej twarzy. Musiałam podnieść odrobinę głowę, by patrzeć
Riddle’owi prosto w oczy i przez chwilę staliśmy tak, mierząc się wzrokiem. On
jednak szybko przerwał ciszę.
– To nie
jest odpowiednie miejsce na taką rozmowę – powiedział niemal szeptem. Niski,
gardłowy, wręcz zmysłowy głos chłopaka sprawił, że poczułam się nieswojo.
Poczułam, jak policzki mi płoną i speszona opuściłam wzrok i ustąpiłam z drogi.
Tom wyminął mnie i wyszliśmy z biblioteki na korytarz.
Spodziewałam
się, że pójdziemy do Pokoju Życzeń, jednak zamiast pójść schodami do góry, Tom
skierował się na dół.
– Dokąd
idziemy? – zapytałam, zrównawszy z nim krok.
– Zobaczysz
– odparł tajemniczo. – Mogę ci jednak zagwarantować, że będziesz
usatysfakcjonowana.
Z jego
spojrzenia wyczytałam, że niczego więcej się póki co nie dowiem. Szliśmy dalej
w milczeniu, mijając obojętnie pojedyńczych uczniów włóczących się po
korytarzach. W końcu na pierwszym piętrze przestaliśmy schodzić w dół.
Usiłowałam przypomnieć sobie jakieś szczególne miejsce, do którego mogliśmy
zmierzać, jednak nic mi nie przychodziło do głowy. W końcu dotarliśmy... Do
damskiej łazienki.
– Jesteś
pewien? – spytałam. To było zbyt niedorzeczne!
– Tak –
odparł krótko, przepuszczając mnie w drzwiach.
Z
zaskoczeniem zauważyłam, że Tom podszedł do ustawionych w krąg umywalek i
zaczął wydawać z siebie te dziwne syczące dźwięki. Nie wiedziałam, co się
dzieje... I w tym momencie umywalki rozstąpiły się, a jedna z nich zniknęła pod
posadzką. Na środku łazienki zaś pojawił się otwór. Zafascynowana, podeszłam do
jego skraju. Spojrzałam w dół, nie dostrzegłam jednak dna. Odwróciłam się, lecz
nie zdążyłam nic powiedzieć, bo w tym momencie usłyszałam głos Toma.
– Wskakuj.
Prawda czeka na dole.
Ciekawe, ale trochę za krótkie. Czegoś mi tu brakuje. Sama do końca nie wiem czego. Poza tym, myślę, że Tom nie zdradził by swojego, jednego z największych sekretów, od tak. (Tam musi być jakiś haczyk.)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o szablon, to jest zdecydowanie lepszy niż poprzedni, ale spotkałam go już na kilku blogach. (Pomimo to, bardzo mi się podoba.)
Pozdrawiam i życzę weny.
Rosa
Szablon bardzo mi się podoba :) Jest o niebo lepszy od poprzedniego.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie, krótko trochę. Czuję się nienasycona. Rozdział pochłonęłam błyskawicznie i gdy dotarło do mnie, że to już koniec rozdziału zasmuciłam się. Chciałbym jeszcze więcej przeczytać.
Tak jak poprzedniczka uważam, że Tom tak szybko nie pokazałby Cecily swojego największego wówczas sekretu. Chyba, że miałby mocną gwarancję, że ona nic a nic nie powie.
Czekam niecierpliwie na nowy rozdział. Ciekawi mnie dalszy ciąg zdarzeń. Obstawiam, że Tom pokaże Cecily bazyliszka... Chyba, że masz inne plany...
Życzę dużo weny!
Pozdrawiam
Lauren
Kiedy dodasz rozdział?
OdpowiedzUsuńNiestety nie jestem w stanie Ci tego powiedzieć. Obecnie muszę skupić się na przygotowaniach do matury, więc najwcześniej rozdział powstanie na przełomie maja i czerwca.
UsuńPozdrawiam,
Cecily
Wspaniały czekam na następny rozdział 😀😊☺
OdpowiedzUsuńKuuuurdeeee, ale jestem podjarana! Tom, czyś Ty oszalał?! Pokazujesz jej Komnatę i chcesz dać... omg, czyżby horkruksa? Dziwne, że nie skłamał, albo nie zmienił jej pamięci jak wujowi. To znaczy, że musi mieć wobec niej jakieś plany... W ogóle przy ostatnim rozdziale, kiedy Tom sięgnął po kieliszek z eliksirem, ryczałam ze śmiechu ładnych kilka minut zanim mogłam czytać dalej.
OdpowiedzUsuńŻeby nie było, że ciągle schlebiam - czasami robisz błędy w interpunkcji przy dialogach i parę razy zmieniłaś czas narracyjny, nad stylem też musisz jeszcze trochę popracować, ale... Nie wiem, jak to zrobiłaś. Te błędy mi w ogóle nie przeszkadzają! Czytam z przyjemnością! No i... Goodness, I should not be falling for Tom. Co Ty ze mną zrobiłaś?
Życzę dużo weny i czekam na ciąg dalszy!