Nie mogę uwierzyć, że od tak dawna nic nie napisałam! Najpierw matura, potem wakacje i nawet się nie obejrzałam, a tu początek sierpnia... Mam zamiar wrócić i bardziej regularnie wstawiać rozdziały, jednak z powodu wakacji będzie to co najwyżej jeden post na miesiąc. A co po wakacjach – nie mam pojęcia. Dostałam się na medycynę, więc z pisaniem może być ciężko, ale jedno jest pewne – chciałabym tą historię doprowadzić do końca. Bardzo wam wszystkim dziękuję za wsparcie w postaci komentarzy i mam nadzieję, że będziecie chcieli dalej śledzić losy bohaterów tej opowieści.
Żeby już nie przedłużać – zapraszam do lektury!
–
Że co przepraszam? – wyrzuciłam z siebie na jednym oddechu. O nie, tego to już
za wiele! – Każesz mi wskoczyć do jakiejś czarnej dziury w środku łazienki,
damskiej łazienki dodam, w której nawet cię nie powinno być, i oczekujesz, że
zaufam tobie i twojemu szeleszczącemu czary-mary, które wciąż nie wiem, czym
jest, bo szalenie tajemniczy pan Riddle nie raczył zająknąć się...
Tom
szybko przerwał moją tyradę. Zanim zdążyłam się zorientować, on rzucił we mnie
niewerbalnym zaklęciem, które odepchnęło mnie... Prosto w wyrwę w posadzce.
–
Riddle! Do cholery jasnej! Zamorduję cię! – krzyczałam, spadając coraz głębiej
w podziemia szkoły. Co za tupet!