wtorek, 1 września 2015

Rozdział XII

– Nie popisałaś się dzisiaj. – Rzekłem. – Stać cię na coś więcej niż ten godny pożałowania poziom. Mam tylko nadzieję, że ten wyraz frustracji i złości na twojej twarzy to obietnica poprawy. – Zniesmaczony, usiadłem na kanapie. Znów byliśmy w Pokoju Życzeń. Nie wiem co nią kierowało – ciekawość, ambicja czy coś jeszcze innego – ale zaledwie dwa dni po pierwszym treningu właściwie przybiegła do mnie z prośbą o kolejny.
 – Tom, Tom! Masz chwilę? – Zawołała Cecilia, zbiegając po schodach. Powoli odwróciłem się w jej stronę, przerywając tym samym rozmowę z Prince'm. Kąciki ust uniosły mi się nieznacznie, gdy usłyszałem, jak ten na wpół nerwowo, na wpół ze złości strzela kostkami palców. Bardzo dobrze, niech poćwiczy cierpliwość...

 – Coś się stało, Zabini, czy po prostu lubisz wykrzykiwać moje imię na pół szkoły? – Spytałem nieco zirytowany. Bądź co bądź, można subtelniej zwrócić na siebie czyjąś uwagę.

 – Takie upodobanie, wybacz. – Odparła sarkastycznie. – Gdy to już ustaliliśmy, mogę cię prosić na słówko? 

         – Nie chcesz mi może tego wykrzyczeć? – Wbiłem kolejną szpilę. Do czego to doszło, żebym dawał lekcje taktu...

 – Bardzo śmieszne, Riddle. Mam cię błagać o wybaczenie, może paść do stóp? – Wyraźnie zaczęła się irytować.

 – Nie zaszkodziłoby, skoro już proponujesz. – Odparłem, jednocześnie dając znak Prince'owi, by zostawił nas na chwilę, co ten bez szremrania natychmiast wykonał. – To o co chodzi? 

         Cecilia spuściła wzrok i zaczęła mówić, bawiąc się jednocześnie swoimi palcami. – Chciałam cię spytać... A propos treningów... 
        
 Przerwałem jej, chwytając dwoma palcami jej szczękę i unosząc jej głowę tak, by musiała spojrzeć na mnie. – Mówisz do mnie czy do dłoni? – Spytałem zmęczonym głosem. Doprawdy, ilu ludzi nie umie patrzeć na swojego rozmówcę... 

         Tętno jej przyspieszyło, ale wytrzymała spojrzenie. Opuściłem rękę i nakazałem – Kontynuuj.

         Z nową pewnością w głosie zaczęła mówić, tym razem nie jąkając się tak koszmarnie i patrząc mi w twarz. Może jeszcze będą z niej ludzie? – Chciałam się ciebie zapytać o treningi. Ostatnio powiedziałeś mi o wielu rzeczach, które muszę poprawić... Czy chciałbyś dalej mnie szkolić?

         Uśmiechnąłem się pod nosem. Nie spodziewałem się, że tak szybko przebiegnie w tej sprawie... – Już nie boisz się spędzać ze mną czasu sam na sam? – Spytałem z niewinnym uśmieszkiem.

 – Nie przeceniasz się trochę? – Odparła, próbując się odgryźć. Delikatne drgnięcie powieki zdradziło ją jednak. Ciekawe, co ją napędza, że działa wbrew instynktowi i zdrowemu rozsądkowi? Cokolwiek to jest, znacznie ułatwia pracę.

         – W takim razie umówmy się: będziemy się spotykać co trzeci dzień o dziewiętnastej, tam gdzie ostatnio. 

 – Jeszcze jedno... To pozostanie tylko między nami, prawda? – Przyłapując się na tym, że spuszcza wzrok, Cecilia natychmiast uniosła głowę i spojrzała mi prosto w oczy. 

 Pogratulowałem sobie w duchu sukcesu i odpowiedziałem – Oczywiście. A teraz wybacz, jestem zmuszony cię opuścić. Obowiązki. – Nie czekając na odpowiedź, wyminąłem ją, a moją twarz okrył uśmiech satysfakcji.

   ***   

         Jeszcze chwila i zamorduję, uduszę go własnymi rękoma... Może i jest wybitnym czarodziejem i mistrzem pojedynków, ale to nie oznacza, że może mnie traktować jak jakiegoś pierwszaczka! Przeklinając w duchu wszystkie moje wybory, które sprawiły, że poprosiłam o te treningi, podniosłam się z podłogi i zarządałam – Jeszcze raz.

 Mimo że Tom siedział do mnie tyłem, w jego mowie ciała wyraźnie dostrzegłam zaskoczenie. Myślał, że będzie się pastwił nade mną, a ja będę grzecznie słuchać? Niedoczekanie, Riddle! Mam swoją dumę i nie pozwolę się tak poniżać!

         – Wystarczy na dzisiaj. – Zakomunikował swoim władczym tonem. Nie mógł gorzej tego oznajmić...

         Niewiele myśląc, wystrzeliłam prosto w niego zaklęciem. – Petrificus totalus!

         Subtelny ruch ręką i chłopak odbił urok. Nawet nie musiał się odwracać, żeby to zablokować... Podniósł się powoli i obrócił w moim kierunku. Spojrzenie, którym mnie obdarzył, zmroziło mi krew w żyłach. Instynkt krzyczał wręcz, żebym uciekała. Zamiast tego stałam nieruchomo, jakbym sama dostała swoim zaklęciem.

         – Powiedziałem. Wystarczy. – wycedził. Następny dźwięk, który wydobył się z jego ust, na pewno nie był mową, a jednak sprawił, że z końca jego różdżki wystrzelił strumień magii. Nauczona doświadczeniem, nie próbowałam go blokować, zamiast tego wykonałam unik. Zaklęcie ominęło mnie i z hukiem uderzyło w ławkę za mną, roztrzaskując blat. Próbuje mnie zabić czy co, do cholery?!

         Nie zastanawiając się dłużej, wystrzeliłam w niego arsenałem najpaskudniejszych klątw, jakie przyszły mi do głowy. Ten pojedynek nie przypominał żadnego wcześniej – to była walka o przetrwanie. Mięśnie płonęły, a organizm zaczynał się buntować od nadmiernego użycia magii. Jednak nie przestawaliśmy. Kolejne uroki przelatywały, aż pokój zamienił się w ruinę. Żaden blat nie pozostał nietknięty. Wiedziałam, że nie wygram. A przynajmniej nie, grając czysto. Wtedy wpadł mi do głowy pewien pomysł. Ryzykowny, ale warto spróbować...

 W momencie, gdy mój przeciwnik stanął w odpowiednim miejscu, porzuciłam gardę, wystrzeliłam prosto w żyrandol nad jego głową i przeturlałam się za resztki ławki. To była chwila oddechu, której potrzebowałam – gdy on zajął się nadlatującym obiektem, ja wychyliłam się i krzyknęłam – Expelliarmus!

         Nie wierzyłam, że plan zadziała, a jednak – po chwili jego różdżka poszybowała przez środek sali. Wstałam wtedy i, celując w chłopaka, spytałam – I jak mi dziś poszło? Wciąż jestem do niczego?

   ***   

         Grymas uśmiechu wpełzł na moją twarz. To nie był stracony czas... Zacząłem iść w stronę Cecilii, klaszcząc leniwie. – Brawo, brawo, brawo. Byłaś fenomenalna. Jednak wciąż ci czegoś brakuje... – Podszedłem na tyle blisko, że czubek jej różdżki oparł się na mojej klatce piersiowej. – Nie byłabyś w stanie dokończyć dzieła. W takim razie po co w ogóle walczyć? – Jednym palcem skierowałem jej broń w dół i podszedłem jeszcze bliżej. – Najpierw myśl, potem rób. – wysyczałem. Po chwili jednak dodałem, łagodząc ton – Ale zdecydowanie się poprawiłaś. 


         Odwróciłem się i, kierując się w stronę kanap, przywołałem moją różdżkę do otwartej dłoni. Usiadłszy tyłem do dziewczyny, zakomunikowałem – Możesz odejść.

6 komentarzy:

  1. Super 💖 czekam na kolejny 😉

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo podoba mi się twoje opowiadanie :) I zastanawiam się czemu jest tak mało komentarzy?
    Potrafisz opisać punkt widzenia Toma i jego zachowanie, a to dość trudna sztuka. Wiem o tym, bo sama piszę takie fanfiction. Tom jest sprytny, inteligentny i przebiegły, czyli dokładnie taki jaki powinien być :)
    Musisz popracować nad zapisem dialogów, bo wielokrotnie wracałam do poprzedniego akapitu, żeby dowiedzieć się kto, co mówi. Każdą wypowiedź zapisujemy od nowej linijki. Chyba że mówi ta sama osoba, to nie zazwyczaj nie przenosi się jej do następnej linijki. W każdej książce tak zapisywane są dialogi.
    Nie wiem, czy to błąd, ale w 1943 roku Riddle miał 17 lat, więc powinien być na ostatnim roku.
    Podobają mi się twoje pomysły :) Korki u Riddle są naprawdę ciekawe, Albo Przysięga Czarodzieja jako zamiennik Przysięgi wieczystej :) I jeszcze to zawiniątko. Co on knuje?
    Po cichutku liczę na romans Toma z Cecili :)
    Proszę, pisz częściej. Bardzo zaciekawiłaś mnie. Twój blog dodałam do obserwowanych i do zakładki "Czytam i polecam" na moim blogu http://iskierka-milosci.blogspot.com/
    Życzę dużo weny :)
    Pozdrawiam
    Lauren
    P.S. Wpadnij też do mnie. Prowadzę bloga FF potterowskie w czasach Toma Riddle'a: http://iskierka-milosci.blogspot.com/.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne opowiadanie. Ten Tom jest taki prawdziwy; cyniczny, wredny a przy tym kulturalny i opanowany, widać że od razu nie postradał rozumu dla dziewczyny tylko traktuje ją chłodno i z rezerwą. Czekam na wiecej i będe wpadać częściej. www.in-the-sadness.blogspot.com - to moj blog (czasy młodego Riddla) żyzę weny i wytrwałości! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie, i tylko jedna literówka!
    "Nie spodziewałem się, że tak szybko przebiegnie w tej sprawie... "
    "przYbiegnie", ale każdemu się zdarza, czyż nie?
    Świetny pojedynek, wzbudza emocje.
    Pozdrawiam
    Arystokratka

    OdpowiedzUsuń
  5. Cecily chce dalej treningi u Toma i szybko się na nie zgłosiła. Widać że chce być od niego lepsza w walce. Będzie się musiała jeszcze pouczyć, ale chyba musi być już nieźle jak Tom ją pochwalił.

    Będę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć, Alissa!
      Dziękuję za wszystkie Twoje komentarze! To naprawdę wspaniałe widzieć, że ta historia Ci się podoba i że wciąż uważasz, że warto czytać dalej. Mam nadzieję, że dalsze rozdziały także będą Ci się podobać ;)
      Pozdrawiam,
      Cecily

      Usuń