Tom widząc, jak łatwo się poddałam, wcale nie
spieszył się z rozmową. Po prostu siedział, patrząc na mnie z nieprzeniknionym
wyrazem twarzy i obracając leniwie różdżkę w dłoni. Coraz bardziej działało mi
to na nerwy... Co on sobie wyobraża? Że będę tu tkwić, aż łaskawie zaszczyci
mnie słowem?! O nie, mój drogi, nie pogrywa się tak z członkami rodu Zabini!
Ktoś tu ma monstrualne ego i bynajmniej nie jestem to ja! Muszę też zadbać o
reputację – niech inni Ślizgoni będący w Pokoju Wspólnym nie myślą, że jestem
tutaj tylko i wyłącznie dlatego, że
samozwańczy-władca-świata-lub-przynajmniej-Slytherinu wezwał mnie na „dywanik”,
chociaż w gruncie rzeczy tak było... Przywołałam zaklęciem książkę i
wyczarowałam sobie herbatę. Przynajmniej zajmę się czymś i łatwiej będzie mi
ignorować to przenikliwe spojrzenie...
W końcu wielmożny pan Riddle raczył
przemówić ze swojego fotela, na którym siedział dostojnie niczym król na
tronie.
– Na którym roku
będziesz się uczyć, Cecily? A może powinienem mówić Cecilia?
Prawie parsknęłam gorącym napojem w otwarte strony
lektury. I tylko po to tak usilnie chciał mnie zatrzymać w tym pomieszczeniu?
Jednocześnie zaskoczyła mnie jego spostrzegawczość. Cecily to brytyjska forma
mojego imienia, ale jak się dowiedział...?
– Skąd... – zaczęłam.
– Rosyjski akcent – uciął. – No więc?
Cholera. Oczywiście, że odpowiedź musiała
być taka prosta. Przeklęłam się w duchu, że wciąz zdarzało mi się o tym
zapominać.
– Czyżbyś się
obawiał, że wylądujesz ze mną w jednej klasie? – odparłam.
– Czy obawiam się?
Nie. Lepszym określeniem byłoby „rozbawiony myślą oglądania twoich zmagań z
nowym systemem nauczania”. – zripostował z szyderczym uśmieszkiem. Jego oczy
jednak wciąż nie wyrażały żadnych emocji.
– To byłabym
szczerze zawiedziona, gdyby nie dane ci było zaznać tej niewątpliwej
przyjemności – rzuciłam sarkastycznie i zagłębiłam się w lekturze.
Nie przeczytałam nawet pół zdania, gdy moja głowa
bezwolnie podniosła się i obróciła się w stronę prefekta naczelnego. Przeklęłam
się w duchu. Tyle mówiono w Durmstrangu o stałej czujności! Ja to wszystko
zignorowałam, zbytnio rozluźniając się w nowym otoczeniu...
– Nie usłyszałem
odpowiedzi. – niemal warknął Riddle, świdrując mnie nienawistnym spojrzeniem.
Usiłowałam odwrócić się, ponownie
zignorować tego człowieka, jednak jego zaklęcie było zbyt mocne i nie dawało mi
żadnej możliwości manewru. Z irytacją odpowiedziałam przez zaciśnięte zęby.
– Zdejmiesz
zaklęcie, a może się dowiesz.
Chłopak dalej świdrował mnie wzrokiem, jakby
wahając się przez moment. Poczułam, jak urok wzmocnił się na moment, po czym
odzyskałam swobodę ruchów. Odetchnęłam, unosząc jednocześnie podbródek. Tym
razem nie próbowałam ignorować czarodzieja. Musiałam przyznać, że trochę
zaniepokoił mnie ten pokaz dominacji, postanowiłam więc na razie się dalej nie
narażać. W mojej poprzedniej szkole znałam jednak bardziej przerażających ludzi
i na pewno nie dam takiemu angielskiemu młokosowi ze sobą pogrywać. Lepiej
jednak chwilowo uśpić jego czujność...
– Dołączę do
szóstej klasy – powiedziałam z grymasem, który był czymś w rodzaju parodii uśmiechu.
Z dziwną ulgą zauważyłam, że tajemnicze ogniki
rozbawienia i satysfakcji pojawiły się w ciemnych
oczach Toma, zastępując mroczne cienie uprzednio tam goszczące.
– W takim razie witaj na moim roku – wyrzekł
i zaczął się podnosić z fotela.
–
I co? To już koniec przesłuchania? – spytałam, zirytowana.
– Tak. – odparł
bez ogródek. No wiecie co, mógł przynajmniej udawać, że nie chodzi mu wyłącznie
o pokazanie swojej wyższości i dominacji...
– W takim razie dziękuję za poświęcony
mi czas – powiedziałam jadowicie. – Może powinnam dodać „mój Panie”? – dolałam
więcej oliwy do ognia. I tak mocno się powstrzymywałam, żeby nie rzucić w niego
czymś ciężkim... Najlepiej jakąś morderczą klątwą.
– W sumie mogłabyś
– powiedział zastanawiająco poważnie.
– W takim razie
nie dam ci tej satysfakcji, Tommy – rzekłam, wstając. Doskonale zdając sobie
sprawę z tego, że stąpam po cienkim lodzie, ale mało obchodziły mnie humorki
tego Ślizgona.
– To się jeszcze okaże – szepnął głębokim, niskim
głosem, aż ciarki przeszły mi po plecach. Poczułam swoisty niepokój, a moja
pewność siebie nieco się zachwiała. Mimo wszystko podniosłam się dumnie z
kanapy z zamiarem pójścia do dormitorium. Zatrzymałam się jednak w pół kroku,
nie mogąc powstrzymać się od rzucenia kąśliwej uwagi.
– Ciekawe, jak będziesz chciał mnie
do tego przekonać – odpowiedziałam głosem, który w innych okolicznościach
mógłby uchodzić wręcz za uwodzicielski. Na jego twarzy pojawił się drapieżny
uśmieszek mówiący „mam swoje sposoby”. Zgarnęłam moją książkę i ruszyłam w
kierunku drzwi, za którymi wcześniej zniknął Abraxas.
W chwili, gdy moja ręka dotknęła klamki, Tom,
starając się ukryć rozbawienie, powiedział – Pierwszy dzień, a już chcesz wchodzić do
męskiego dormitorium? Zaskoczyłaś mnie, Cecilio.
Moja twarz
spłonęła rumieńcem zawstydzenia, a on, świetnie bawiąc się moim kosztem dodał –
Powinnaś chyba bardziej dbać o swoją reputację.
W momencie, gdy
miałam już ochotę rzucić się na niego i rozorać mu tę zarozumiałą buźkę
paznokciami, dorzucił litościwie – Damskie po prawej.
Czym prędzej schroniłam się w dormitorium, czując
na sobie kpiący wzrok Toma. Gdy zamknęłam drzwi za sobą, oparłam się o nie i
odetchnęłam z ulgą. Wystarczy mi na dziś upokorzeń.
Jakimś cudem dotarłam na właściwe piętro i pewnym
krokiem weszłam do pokoju. Moim oczom ukazało się pokaźnych rozmiarów
pomieszczenie w srebrno-zielonych barwach. Wyglądało wytwornie i zarazem...
Całkiem przytulnie. Mebli nie było wiele – tylko pięć łóżek, przy każdym z nich
szafka nocna oraz kufry przy nogach. Naprzeciwko stała okazała szafa, a dalej
zauważyłam drzwi, które musiały prowadzić do toalety. W tym wszystkim krzątały
się cztery osoby – Lalunia, Znudzona, Irytująca-od-pierwszej-sekundy oraz
Potencjalnie Interesująca. Podeszłam, co oczywiste, do tej ostatniej i
zamieniłyśmy kilka niezobowiązujących zdań, w których dowiedziałam się, że ma
na imię Carmen. Łatwo będzie zapamiętać – prawie jak karmel, który uwielbiam. Okazało
się też, że będziemy miały większość lekcji razem, bo ona także wybrała
dodatkowo Starożytne Runy i Historię Magii. Ucieszyło mnie to, bo dziewczyna
wydawała się otwarta i dowcipna. Pozostałe dziewczyny też się przedstawiły, ale
nie zadałam sobie trudu zapamiętania ich imion. Och, jaka szkoda...
Czym prędzej
doprowadziłam się do porządku i wskoczyłam do łóżka. Leżąc w ciemności,
powracałam myślami do wydarzeń dzisiejszego dnia, szczególnie do rozmowy z
Tomem. Niewątpliwie podporządkował sobie większość, może i wszystkich Ślizgonów
– cóż, ciągle „ukradkowe” spojrzenia podczas naszej rozmowy mówiły same za
siebie... Ja za to miałam czelność podważać jego autorytet, choćby w tak drobny
sposób. On za to nie wygląda mi na kogoś, kto łatwo odpuszcza i zapomina. Już
czuję, że to będzie ciekawa rozgrywka...
Dzieje się, dzieje, cieszę się, że wplotłaś trochę humoru ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Arystokratka
Widać że Cecily nie będzie dawała się podporządkować Tomowi. Tom też tak łatwo nie odpuści. Ta ich znajomość może być naprawdę bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńBędę czytać dalej.