poniedziałek, 6 października 2014

Rozdział I

~1 września 1943~


 Auć! Głupia sowa! –  Przeklęłam w duchu, gdy brązowopióra uchatka dziabnęła mnie dziobem w palec przez pręty klatki. 
 Wiedziałam, że takim stworzeniom nie można ufać! –  Przytknęłam zakrwawiony palec do ust. Jeszcze tego mi brakowało –  pojawić się po raz pierwszy na peronie 9 i 3/4 upaćkana krwią przez puchatego diabła.
 –  Gotowa? –  spytał Jonathan Zabini, wysoki brunet o nieziemskich, zielonych oczach, gdy stanęliśmy przed ścianą za którą znajdował się pociąg do Hogwartu. A może w której? Określanie położenia magicznych miejsc bywa trudne... Spojrzałam nerwowo na jego uśmiechniętą twarz i pokiwałam niepewnie głową. Z duszą na ramieniu wzięłam rozpęd i wjechałam wózkiem w ścianę, a właściwie... Przez ścianę.
To, co zobaczyłam, zaparło mi dech w piersiach. Ujrzałam mnóstwo rodzin z dziećmi, nowincjuszy nieśmiało nawiązujących przyjaźnie, nastolatków witających się ze znajomymi... Zewsząd otoczył mnie stukot kół walizek, pohukiwania sów, a niezwykłej aury dodawały temu miejscu kłęby białej pary unoszącej się z komina pociągu.

             – Niesamowite... zdążyło mi przemknąć przez myśl, zanim Jonathan zmaterializował się obok mnie.

 –  Mówiłem, że Hogwart jest lepszy od Durmstrangu, co, Cecy? –  powiedział z niemałą satysfakcją, widząc moją minę.

Kilka słów wyjaśnienia –  mam na imię Cecily, Cecy to skrót używany właściwie tylko przez Jonathana. Mój rok starszy, siedemnastoletni kuzyn zawsze ma takie beznadziejne pomysły... Przyznam, podoba mi się, że mówi do mnie inaczej  niż wszyscy, ale mógł się bardziej wysilić i wymyślić coś lepszego! Dopiero w tym roku zaczynam chodzić do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Szkocji, w poprzednich latach uczyłam się w Rosji, skąd pochodzę. Ze względu na sytuację na froncie wojennym moi rodzice zdecydowali, że będę bezpieczniejsza w Wielkiej Brytanii. I w ten sposób, mając szesnaście lat, po raz pierwszy stanęłam na magicznym peronie na King's Cross.

 –  To się jeszcze okaże –  odparłam z rozbawieniem.

W tym momencie zza Jonathana wyłoniły się czyjeś opalone ręce, które zasłoniły mu oczy, a śpiewny, dziewczęcy głos zawołał –  Zgadnij kto to!

             Catherine! –  ucieszył się chłopak. Złapał dłonie wciąż przesłaniające mu wzrok i przełożył je na swoją szyję, jednocześnie się obracając.  Stęskniłem się za tobą –  dodał, kładąc dziewczynie ręce na talię. Ona odszepnęła mu coś, po czym złączyli usta w nieprzyzwoicie namiętnym pocałunku. Fuja!

 Odchrząknęłam. Natychmiast oderwali się od siebie, przypominając sobie o moim istnieniu. Ach, kochany kuzynek... Lekko zarumieniony obrócił się w moją stronę, wciąż obejmując ją w talii.

 –  Cecy, to moja dziewczyna Catherine Black. Cate, to Cecily Zabini, moja kuzynka. –  dokonał prezentacji.

Bąknęłam coś w stylu "bardzo mi miło" na tyle wyraźnie, że równie dobrze można było to zrozumieć jako "trzymaj łapska z dala od niego bo pożałujesz" czy cokolwiek innego, po czym wyraźniej dodałam – Zostawiam was na razie, odniosę swoje bagaże.

Idąc w kierunku wagonów, myślałam o Catherine i jej burzy blond włosów, przesadnie nadętym imieniu oraz o tym, że odkąd zobaczyła Jonathana, przykleiła się do niego i nie odsuwa się na więcej niż pół metra. Pół wakacji słuchałam o niej od tego zakochanego idioty... Niemal na pamięć znam historie o tym, jak się poznali po Ceremonii Przydziału, jak kiedyś razem się zgubili w drodze do dormitorium Ravenclaw, o ich romantycznej wyprawie do Hogsmeade... Już nie mogłam patrzeć na nią, mimo że dopiero się poznałyśmy!

             Co, do... –  wyrwało mi się, gdy nagle zderzyłam się centralnie z czymś twardym. Zatopiona w myślach, nie zwracałam uwagi na otoczenie, co w moim przypadku NIGDY nie kończy się dobrze. Podniosłam wzrok i zamarłam. Ujrzałam przystojną twarz przyozdobioną ciemną czupryną i kształtne wargi wykrzywione w kpiącym uśmiechu. Jednak najbardziej uwagę przyciągały oczy – były tak ciemne, niemal czarne, że trudno było zobaczyć granicę między źrenicami a tęczówkami. Rozkojarzona i onieśmielona, nie byłam w stanie sklecić logicznego zdania.

  Ja... Um... Tego... –  wydukałam.

 –  Jak masz na imię? –  spytał chłopak, przerywając moje jąkanie.

 –  Cecily Zabini. – odparłam, odzyskując zdolność składnej mowy.

            Wciąż z tym samym wyrazem twarzy podał mi dłoń, mówiąc –  Jestem Tom Riddle.

8 komentarzy:

  1. czesc. jestem tutaj po raz pierwszy dopiero. ale juz czuje ze mi sie spodoba to opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Więc tak, fabuła jak narazie mało rozwinięta więc nie będę się nad tym rozwodzić, ale mam kilka uwag technicznych.
    Po pierwsze, radziłabym zrezygnować z przypisów w nawiasach, źle to wygląda i źle się czyta.
    Po drugie czasem gubisz sens zdania, albo brakuje ci w nich kluczowego słowa, np.
    "Idąc w kierunku wagonów, myślałam o burzy blond włosów o przesadnie nadętym imieniu lepiącej się do Jonathana."
    Sama chyba widzisz, że zdanie urywa się jakby w połowie i nie ma sensu. Na koniec mogłaś dać "Catherine" i wtedy to nabrałoby sensu, tak to można się tylko domyślać.
    Co do interpunkcji i ortografii, jest okej nic nie rzuciło mi się w oczy, więc oby tak dalej.
    Pozdrawiam
    Arystokratka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że zwróciłaś mi na to uwagę - i na nawiasy, i na pomijanie kluczowych słów. Mam manierę opisywania rzeczy zupełnie naokoło, przez co zdarza się, że całość brzmi źle i niezrozumiale. Postaram się to poprawić.
      Pozdrawiam,
      Cecily

      Usuń
  3. Na samym początku - masz plus za pewne cudowne nazwisko, którego użyłaś w opowiadaniu! <3 #TeamZabini
    A teraz też powiem krótko - błędów nie zauważyłam prawie wcale, co jest dobre. Oczywiście poza tym, co napisała Arystokratka. Miło, że główna postać ma jakieś oparcie w zamku.

    Nie podoba mi się za to Catherine. Nie dlatego, że jest z Jonathanem, ale to taka typowa przylepa, a także odnoszę takie wrażenie, że mimo przynależności do domu Roweny Rawenclaw jest taka trochę tępa. xD
    Początek znajomości niezbyt oryginalny - wpadają na siebie i już. Jednak na to też nie będę narzekać, gdyż u mnie też nie jest lepiej. :v
    Końcówka zaciekawia.

    Ogólnie jest dobrze.
    Pozdrawiam,
    Blanda OC.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, jak zaczynałam to pisać, byłam w miarę świeżo po jakimś ff z Blaise'm, niestety nie mam pojęcia, co to było. W każdym razie Zabini był tam na tyle fenomenalny, że aż musiałam tu użyć jego nazwiska.

      Catherine... Może i jest inteligentna, kto ją tam wie. Poznajemy ją z perspektywy Cecily, która, cóż, jak widać nie przepada za tą dziewczyną... Więc prawdopodobnie nigdy nie pojawi się zachwyt nad pięknem jej intelektu i osobowości :P

      Ach, błedy młodości... Mam nadzieję, że następne sytuacje w jakimś stopniu zaskoczą cię oryginalnością.

      Dziękuję i pozdrawiam,
      Cecily

      Usuń
  4. To będzie pierwszy rok Cecily w nowej szkole. W Hogwarcie pewnie szybko się odnajdzie. Ma tam kuzyna który pewnie jej w tym pomoże.
    Catherine faktycznie wygląda na taką dziewczynę która się do chłopaków przylepia, ale to może takie wrażenie Cecily. Na przykład Jonathanowi musiała się za coś podobać jak z nią jest.
    No i ciekawe jak będzie wyglądać znajomość cecily z tomem Riddle'em. I czy w ogóle będzie to jakaś znajomość poza mijaniem się na korytarzach w Hogwarcie.

    Będę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkocja? Hogwart nie jest w Londynie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, z pewnością znajduje się w Szkocji. Poza tym - jeśli byłaby w Londynie, to po co każdego roku uczniowie wsiadali do pociągu na stacji King's Cross w Londynie, by dostać się do Hogwartu? ;)
      Pozdrawiam,
      Cecily

      Usuń