wtorek, 29 września 2015

Miniaturka: 13 czerwca 1943

Pod wpływem niespodziewanej dozy natchnienia postanowiłam napisać moją pierwszą miniaturkę. Jak wszystkie moje twory - jest naprawdę króciutka, ale mam nadzieję, że także treściwa. Zapraszam do lektury i zachęcam do komentowania!

---***---

 - Okularnica! Pokaż te swoje bryle! - zawołała Oliwia. Ten dzień nie różnił się niczym od pozostałych. Dziewczyna jak zwykle nie przepuszczała okazji, by dopiec Marcie, szczególnie z powodu jej okularów. Dlaczego to robiła? Taka już ludzka natura - uwielbiamy pastwić się nad słabszymi, czuć, że mamy nad kimś władzę.
 - No! Dawaj je! - dziewczyna wyrwała młodszej uczennicy szkła i zaczęła machać nimi wesoło. - Uuu, jakie ciężkie, nic dziwnego, że nos masz taki krzywy! - zaśmiała się, a koleżanki Oliwii zawtórowały jej śmiechem.
 - Oddawaj! - krzyknęła Marta, próbując odebrać swoją własność, na co napastniczki wybuchnęły głośnym rechotem.
 - Popatrzcie, jak się męczy! Czyżbyś nic nie widziała, ślepcze? - drwiła Oliwia.
 Marta jeszcze bardziej usiłowała odzyskać to, co do niej należało, a strużki łez mimowolnie zaczęły cieknąć jej z oczu.
 - Och, dzieciątko ryczy! Leć poskarżyć się mamusi, niech ci jeszcze pieluszkę zmieni! - oprawczyni bawiła się w najlepsze.
 Marta miała dość. Już chciała się poddać. Dać się zwyzywać, aż tamte znudzą się i dadzą spokój. Jak zawsze. Jednak tym razem coś było inaczej. Tym razem ktoś przyszedł jej z pomocą.
- Wystarczy. - oświadczył stanowczy głos. Marta nie widziała, kto ją obronił, po głosie umiała tylko stwiedzić, że jest to młody mężczyzna. Z pewnością posiadał autorytet, gdyż Oliwia i jej towarzyszki natychmiast zamilkły, a chwilę później słychać było tylko stukot butów oddalającej się gromadki dziewcząt.
 - To należy do ciebie. - burknął głos, wciskając w jej dłoń okulary.
 - Dzi-dziękuję. - wyjąkała Marta, pospiesznie nakładając je na nos. Nie zdążyła zobaczyć twarzy swojego wybawcy, bo zanim oczy przyzwyczaiły się do nowej ostrości widzenia, chłopak zdążył odejść. Widziała tylko łopoczące za nim poły czarnej szaty i usłyszała ciche słowa, które na zawsze wryły jej się w pamięć, które ją ostatecznie złamały.
 - Żałosna szlama.
 Z jej oczu zaczęły płynąć już nie strużki, a wręcz potoki łez. Nawet ten, który jej pomógł... Gardził nią. Był taki sam jak wszyscy, nienawidził jej! A przez chwilę myślała, że może znalazła się właśnie jedna osoba, która ją zaakceptuje. Och, jak okrutnie się pomyliła...
 Płacz zatrząsł całym jej ciałem, tak, że ledwo trzymała się na nogach. Czym prędzej zaczęła biec do jedynego miejsca, w którym czuła się bezpiecznie - do łazienki. Tupot jej jeszcze dziecięcych kroków odbijał się echem od kamiennej posadzki. Wbiegła prawie na oślep do pomieszczenia i zatrzasnęła się w najdalszej kabinie, gdzie usiadła, zatapiając twarz w dłoniach. Tłumiąc krzyk zaciśniętą pięścią wpychaną w usta, kiwała się w przód i w tył, oddając się swojej rozpaczy. Łzy zza zaciśniętych powiek kapały jej na szatę, a szkła okularów zaparowały od wilgoci. Jeszcze nigdy nie czuła się tak samotna, tak opuszczona... Ten ból przeszywający jej duszę był bardziej intensywny niż wszystko, co doświadczyła w swoim życiu. Mimo dopiero czternastu lat doświadczyła tyle zła, tyle upokorzenia, ile niejednego dorosłego nie dotknęło.
 Powoli zaczęła się uspokajać. Przeraźliwy płacz zamienił się w łkanie, a płytki oddech zaczął zwalniać. Odgarnęła kosmyki włosów, które przykleiły się do jej mokrej twarzy i otarła policzki. Już się szykowała, by opuścić kabinę i wrócić do rzeczywistości szkolnej, od której kolejny raz uciekała, gdy nagle zamarła. Usłyszała jakiś głos. Nie rozróżniała słów, był to zbyt cichy szept, jednak miała wrażenie, że skądś go zna... Nie ulegało jednak wątpliwości, że głos był męski - a przecież Marta znajdowała się w toalecie dla dziewcząt! Chciała wygonić intruza, powiedzieć, że najwyraźniej coś mu się pomyliło. Zaczęła szamotać się z zamkiem lekko drżącymi rękoma, aż wreszcie otworzyła drzwi i zdała sobie sprawę, że nic nie widzi przez zamglone okulary. Zdjęła je i zaczęła przecierać o rąbek szaty. Jednocześnie podniosła wzrok, chcąc zbesztać przybysza, mimo że chwilowo niewiele mogła zobaczyć. Jednak to, co w tym momencie ujrzała, było nadzwyczaj wyraźnie, bardziej wyraźnie niż cokolwiek, co kiedykolwiek widziała, nawet w okularach. Zobaczyła wielkie, czerwone oczy, z pewnością nienależące do człowieka, raczej do olbrzymiego potwora, które przeszyły jej duszę do głębi. Niemy krzyk zamarł na jej ustach, a ciało zastygło w śmiertelnym bezruchu.
 Tak swój ludzki żywot zakończyła Marta Warren. Ciało jej znalazła Oliwia Hornby, która dopiero wtedy zdała sobie sprawę, jak wielką krzywdę wyrządzała dziewczynce.
 Ta śmierć pomogła ukarać Rubeusa Hagrida, wydalonego następnie ze szkoły. Wymierzono mu tę karę za przetrzymywanie na terenie Hogwartu morderczych stworzeń, między innymi ogromnej akromantuli, Aragoga, którą uznano za winną dokonanej zbrodni.

3 komentarze:

  1. Przepraszam, że nie skomentowała twojej miniaturki wcześniej, ale miałam małą przeprowadzkę do Lublina i nie mam tam jeszcze internetu.
    Miniaturka jest świetna. bardzo mi się podoba. Tym chłopakiem, który odpędził dziewczyny dokuczające Marcie, był Tom, który ją później zabił.
    Czekam na rozdział z niecierpliwością :)
    Życzę weny!
    Pozdrawiam
    Lauren

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajna miniaturka. Napisana wciągająco i przejmująco. Poza tym to pierwsza miniaturka o Marcie, jaką czytałam. Fajnie, że wybrałaś taki temat, bo to chyba niezbyt częste.

    Oliwia z koleżankami do złudzenia przypominają mi tu Huncwotów, a Tom Snape'a. W pierwszej chwili nawet myślałam o tym, że to może Severus był tym wybawicielem, ale uznałam, że jednak bardziej prawdopodobny jest Voldemort.

    Szkoda tej Marty, gdy się tak o niej myśli. Udało jej się jakoś wziąć w garść po tym wszystkim, co ją spotkało i właśnie wtedy musiała wpaść na bazyliszka, no... Szkoda.

    Podsumowując - dla mnie miniaturka bardzo dobra. Zdecydowanie na plus za tematykę i całokształt.

    Pozdrawiam,
    hg-ss-we-snie.blogspot.com
    mini-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo za ten komentarz! Rzeczywiście, ja sama też nie spotkałam się chociażby z miniaturką o Marcie, a sam pomysł wzięłam po prostu z tematyki bloga, uznałam, że mogłabym w sumie pokusić się o opisanie tych wydarzeń.

      W sumie nawet nie pomyślałam o tym, ale masz rację - Oliwia z koleżankami zdecydowanie mają coś wspólnego z Huncwotami... Chociaż nie ukrywam, uwielbiam tych chłopaków i pewnie trochę ich idealizuję, dlatego do głowy mi nie przyszło, że oni byli zdolni do tego samego, co dziewczyny tutaj.

      Z założenia tym "wybawcą" był Tom, jednak specjalnie starałam się podawać jak najmniej imion - raz, by nie zaburzać perspektywy Marty, która nie jest w końcu wszechwiedzącym narratorem, a dwa, by ta historia mogła być traktowana bardziej uniwersalnie. Dlatego bardzo mnie cieszy, że w tak zaskakujący sposób zinterpretowałaś tę miniaturkę.

      Jeszcze raz dziękuję, że podzieliłaś się swoimi odczuciami - bardzo wiele to dla mnie znaczy. Dla takich komentarzy warto pisać :)

      Usuń